Geopolityka.org Geopolityka.org
104
BLOG

Stowarzyszenie jako polityczna burza

Geopolityka.org Geopolityka.org Polityka Obserwuj notkę 0

dr Mateusz Piskorski

Trwa dyskusja na temat potencjalnych skutków stowarzyszenia krajów uczestniczących w programie Partnerstwa Wschodniego z Unią Europejską w różnych dziedzinach życia.Omawiano już wielokrotnie konsekwencje gospodarcze, społeczne i geopolityczne płynące z ewentualnego dokonania wyboru w tej sprawie. Warto jednak na chwilę zatrzymać się nad jeszcze jednym zagadnieniem i podjąć próbę odpowiedzi na pytanie o to, jakie będą faktyczne, istotne konsekwencje stowarzyszenia dla rozwoju sytuacji politycznej w interesujących nas państwach poradzieckich.

Innymi słowy – czy ich dążenia do udziału w procesie integracji europejskiej za wszelką cenę będą miały określone następstwa dla ładu politycznego do tej pory w nich funkcjonującego?

Wartorozpocząć od Ukrainy. Nie od dziś oczywistym jest fakt, że obecne elity polityczne tego kraju nie cieszą się nadmiernym zaufaniem szeroko rozumianego Zachodu. W tym kontekście należy interpretować ogromny nacisk wywierany przez kraje europejskie, a ostatnio również Stany Zjednoczone, na to, by Ukraina dokonała pośpiesznej nowelizacji prawa, umożliwiającej wyjazd zagranicę odbywającej karę wieloletniego więzienia Julii Tymoszenko. Co ciekawe, u progu szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, z kolejnym twardym apelem w tej sprawie wystąpił Waszyngton; asystentka sekretarza stanu Victoria Nuland podkreśliła niedawno, że USA nie widzą dla Kijowa innej alternatywy poza stowarzyszeniem z UE, ale jednocześnie rozumieją warunek stawiany uprzednio przez przedstawicieli Brukseli domagających się natychmiastowego zwolnienia z odbywania kary byłej ukraińskiej premier. Przykładowo przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Elmar Brok, reagując na zatrzymanie przez Radę Najwyższą prac nad nowelizacją prawodawstwa ukraińskiego, zezwalającą na leczenie więźniów zagranicą, stwierdził 14 listopada, że ma poważne wątpliwości co do rzeczywistych intencji prezydenta Wiktora Janukowicza w sprawie zbliżenia z UE. Jednocześnie podkreślił, że ostatecznym probierzem owych zamiarów Kijowa będą wnioski, do których dojdzie misja PE kierowana przez Aleksandra Kwaśniewskiego i byłego przewodniczącego PE Pata Coxa. Ci ostatni zaś oznajmili niedawno, że po raz kolejny należy dać Kijowowi więcej czasu na rozwiązanie palącego problemu Julii Tymoszenko.

Nacisk na uwolnienie liderki ukraińskiej opozycji można by tłumaczyć za pomocą różnych argumentów. Prawdą jest, że miała ona dość rozbudowane kontakty z szeregiem europejskich polityków takiej rangi, jak np. niemiecka kanclerz Angela Merkel. Zapewne mogła również dokonywać operacji biznesowych z przedstawicielami wpływowych kręgów finansowych szeregu krajów UE. Podstawowym jednak argumentem na rzecz jej wsparcia w przededniu ewentualnego stowarzyszenia Ukrainy z UE, jest dokonanie powtórki tzw. Pomarańczowej rewolucji z 2004 r. Zmieniły się oczywiście od tego czasu sojusze, modyfikacji uległy uwarunkowania gry politycznej prowadzonej przez ośrodki zewnętrzne na Ukrainie. Pozostała jednak nieufność Zachodu wobec Wiktora Janukowicza i jego otoczenia, która każe tworzyć scenariusze alternatywne. Jednym z nich jest z pewnością postać Julii Tymoszenko.

Po spodziewanych przez Waszyngton i Brukselę protestach społecznych wywołanych katastrofalnymi skutkami społeczno-gospodarczymi stowarzyszenia można oczekiwać fali nastrojów antyrządowych, których ofiarą padnie Partia Regionów i jej faktyczny lider W. Janukowicz. Wśród ugrupowań najaktywniej wyrażających protest pozostanie nacjonalistyczna „Swoboda” i Komunistyczna Partia Ukrainy. O ile ta pierwsza nie będzie zapewne w stanie sięgnąć po władzę z uwagi na ograniczoną atrakcyjność apelu nacjonalistycznego w południowych i wschodnich regionach Ukrainy, druga zaś w związku z jej określoną ideologicznie tożsamością, o tyle można spodziewać się pojawienia się formacji kwestionujących prozachodnią orientację Kijowa z pozycji centrowych.

Wymienia się w tym kontekście np. środowiska skupione wokół byłego szefa administracji prezydenta Leonida uczmy Wiktora Miedwiedczuka, obecnie zbliżonego do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Scenariuszem rezerwowym, akceptowalnym dla Zachodu, jest w tej sytuacji wyłącznie Julia Tymoszenko i jej współpracownicy. Instrumentem ewentualnego wzmocnienia opozycji byłyby też zmiany ustawodawstwa forsowane przez Zachód, przede wszystkim dotyczące systemu wyborczego. Zdaniem ekspertów Komisji Weneckiej, na których powołuje się Bruksela, Rada Najwyższa powinna skodyfikować cały system elekcyjny w jednolitym kodeksie wyborczym, którego nowelizacje będą trudne do przeprowadzenia, zaś zapisy dawać będą większe pole manewru obecnej opozycji. Kolejnym żądaniem UE jest wprowadzenie zasady niewiążącego charakteru referendów; widać wyraźnie, że Bruksela obawia się tego instrumentu demokracji bezpośredniej w sytuacji, gdy rosnąć może liczba obywateli niezadowolonych z efektów udziału Ukrainy w procesie integracji europejskiej. Dodatkowym żądaniem UE pod adresem Kijowa, dotyczącym wewnętrznych spraw ustrojowych, był postulat reformy systemu prokuratur i sądów, wzmacniającej z jednej strony niezależność aparatu wymiaru sprawiedliwości, z drugiej jednak uniemożliwiającej realizację przez prokuratorów racji skarbu państwa. Wreszcie, w sferze projektów o wymiarze wyraźnie aksjologicznym, Komisja Europejska domaga się od Kijowa wprowadzenia w życie tzw. ustawy antydyskryminacyjnej, budzącej w społeczeństwie ukraińskim wyjątkowe kontrowersje, gdyż dotyczącej praw par homoseksualnych, na obszarze poradzieckim raczej niespotykanych – z uwagi na uwarunkowania socjokulturowe. Ewentualne stowarzyszenie Ukrainy z UE może zatem przynieść daleko idące konsekwencje wewnątrzpolityczne: osłabienie obecnego obozu władzy, początek przygotowań do kolejnej pomarańczowej rewolucji, likwidacja elementów demokracji bezpośredniej, wprowadzenie do obiegu publicznego kwestii z zakresu konfliktu postmaterialistycznego, w tym praw mniejszości do tej pory uznawanych przez zdecydowaną większość społeczeństwa ukraińskiego za nieakceptowalne. 

Efekty polityczne stowarzyszenia Mołdawii z UE mogą zapewne mieć nieco mniej rewolucyjny, niż w przypadku Ukrainy charakter. Całkowity brak konsolidacji i bardzo niski poziom instytucjonalizacji mołdawskiego systemu politycznego sprawiają, że prawdopodobieństwo implementacji żądań i wymogów unijnych w tym kraju jest stosunkowo niewielkie. Co ciekawe, 14 listopada podczas głosowania w mołdawskim parlamencie zaledwie 38 spośród 101 parlamentarzystów zdecydowało się poprzeć deklarację o konieczności zbliżenia z Brukselą. Dwa tygodnie przed planowanym podpisaniem układu stowarzyszeniowego jego treść w dalszym ciągu pozostawała nieznana mołdawskiej opinii publicznej, co objaśniano koniecznością dopracowania szczegółów traktatu w ostatniej chwili. Niezbyt prawdopodobne wydają się również korzyści polityczne obiecywane obecnie przez władze mołdawskie płynące z podpisania umowy stowarzyszeniowej. Jedną z najważniejszych wymienianych w tym kontekście przewag współpracy z Brukselą jest liberalizacja reżimu wizowego dla obywateli Mołdawii, a w dalszej kolejności zniesienie wiz zapowiadane na 2015 rok. Wydaje się to wszakże niezbyt realne, biorąc pod uwagę brak uregulowania konfliktu naddniestrzańskiego; ewentualne zmiany w tym zakresie wiązać musiałyby się z utworzeniem stałych punktów kontroli i uszczelnieniem granicy pomiędzy terytoriami kontrolowanymi przez Kiszyniów a terenami pod jurysdykcją Tyraspolu. To zaś stanowiłoby de facto uznanie przez władze mołdawskie niepodległości Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej, i to ściśle współpracującej z Federacją Rosyjską, co uznać można za ustępstwo raczej nieprawdopodobne.

Tymczasem władze mołdawskie zdążyły już spełnić cały szereg żądań Brukseli, w tym przede wszystkim tych dotyczących sfery aksjologicznej, czyli kwestii szczególnie kontrowersyjnych dla relatywnie tradycjonalistycznego społeczeństwa mołdawskiego. Zniesiono m.in. zakaz „działań mających na celu propagowanie prostytucji, pedofilii, pornografii i innych praktyk niezwiązanych z instytucją małżeństwa i rodziny”, a także przyjęto ustawę antydyskryminacyjną nakładającą wysokie kary dla wszystkich osób prawnych i fizycznych oskarżonych o kierowanie się w decyzjach i rozstrzygnięciach kwestiami socjokulturowymi. W przypadku Mołdawii trudno raczej mówić o alternatywnych scenariuszach Zachodu na wypadek całkowitej utraty legitymizacji przez obecnie rządzącą koalicję ugrupowań liberalnych i euroentuzjastycznych. Mołdawska partia komunistyczna, kierowana przez Władimira Woronina, wydaje się być dla Brukseli i Waszyngtonu partnerem rezerwowym, czego dowodem mogą być wielokrotne wolty strategii polityki zagranicznej dokonywane przez to ugrupowanie w przeszłości. Obecnie wszakże widać wyraźnie, iż komuniści zdecydowali się na ostrą krytykę stowarzyszenia z UE, próbując przy tym uzyskać dodatkowe poparcie poprzez podkreślanie swoich związków z Moskwą. Politycznym efektem stowarzyszenia i umowy o wolnym handlu może zatem stać się kolejna zmiana warty na szczytach władzy w Kiszyniowie. Biorąc pod uwagę regularne wątpliwości co do jakości procedur wyborczych i demokratycznych w tym kraju, może to doprowadzić do kolejnej w ostatnich latach destabilizacji instytucji publicznych i jeszcze większego spadku autorytetu państwa. Dodatkowym skutkiem politycznym o wymiarze regionalnym, którego charakterystyka wykracza jednak poza ramy niniejszych rozważań, może stać się jeszcze dalej idące zdominowanie polityki Kiszyniowa przez sąsiedni Bukareszt, którego duża część elit snuje koncepcję budowy Wielkiej Rumunii, zakładając tym samym likwidację państwowości mołdawskiej.

Podobne turbulencje polityczne mogłyby zapewne powstać również w innych krajach Partnerstwa Wschodniego w wyniku ich potencjalnego stowarzyszenia z UE. Należy pamiętać, że większość z nich zostanie wywołana rosnącymi napięciami społecznymi na tle pogarszającej się radykalnie sytuacji ekonomicznej. Po 29 listopada przyjdzie czas na formułowanie dalej idących prognoz, które staną się łatwiejsze, gdy poznamy ostateczną decyzję geopolityczną zapraszanych do współpracy z Brukselą państw.

Fot. www.fantasticviewpoint.com

Przeczytaj również:

Andrzej Dołęga: Umowa bez ratyfikacji?

Mariusz Blachowski: Bankructwo przez stowarzyszenie

Mirosław Sułek:Potęgometria

Jarosław Tomasiewicz:Rewolucja narodowa

Dariusz Miszewski:Polacy i Czesi na Śląsku Cieszyńskim w latach 1848–1945

Na portalu umieszczamy różne komentarze, analizy i materiały dotyczące stosunków międzynarodowych, geopolityki i relacji między mocarstwami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka